***
Leżałam na sofie oglądając jakiś denny teleturniej w telewizji. Jak zwykle przedrzeźniałam uczestników, co sprawiało mi radość. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Wstałam cała obolała i poszłam otworzyć drzwi. Po uchyleniu brązowego prostokąta zobaczyłam wysokiego chłopaka. Był to Sammy Stonem.
- Po co tu przylazłeś?- skrzywiłam się na sam jego widok. On jest obleśny.
- Mam interes dam ci 200 tysięcy – w sumie kaska się przyda.
- Mów
- Zajmiesz się moim nowym samochodem, ale masz na to tylko 6 dni. Ma być najlepszy
- A co z twoim range roverem? Znudził ci się?
- Ścigam się dziewczynko, potrzebuje nowego wózka- oparł się niechlujnie o futrynę, co spowodowało, że mnie zmuliło. Ledwo powstrzymałam wymioty. – zajmiesz się nim?- wskazał na hondę s2000. Niezła bryka, niezła. – wyrobisz się?
- Zależy
- Od czego?- warknął.
- Zapłać połowę to wyrobię się na czas może nawet przed czasem- na moich ustach zagościł uśmiech cwaniaczka. Co jak co, ale mnie w chuja nie zrobi. Przyparł mnie do drzwi, które wcześniej zamknęłam jak byłam zobaczyć jego nową zabawkę.
- Nie pogrywaj ze mną Katie- warknął i zbliżył swoją twarz do mojej. Przejechał nosem po moim policzku, a mi z sekundy na sekundę robiło się niedobrze. Obrzydzał mnie. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz- jak zrobisz ze mnie ciula to pogadamy inaczej. A ty czasem proszę- odsunął się i podał mi kaskę.
- Wiedź nim do mojego garażu- chłopak wsiadł do wozu, a ja poszłam otworzyć mój garaż. Uwielbiam tam przebywać i siedzieć w moim samochodzie, a właściwie samochodach. To moje ulubione miejsce w tym domu. Zaparkował swoją hondą obok mojego ulubionego nissana.
- To twoje?
- Tak, ale nie są na sprzedasz i nigdy nie będą. Idź już- Stonem wzruszył ramionami i wyszedł. Spojrzałam na zegarek i mogę z czystym sercem powiedzieć, że zdążę nawet przed czasem o ile nikt nie będzie mi przeszkadzał. Nastawiłam budzik w komórce na 20 i zabrałam się na auto Sama. Czas bardzo szybko mi minął, bo nim się spostrzegłam była już 20.00 Zakluczyłam mój garaż, do którego wstęp miałam tylko i wyłącznie ja. Nikt inny nie ma prawa tu przebywać. Powoli poszłam do swojego pokoju i z szafy wyjęłam ubrania, z którymi poszłam do łazienki. Umyłam się tak, aby nie zmoczyć opatrunków, a następnie okryłam swoje ciało czarną bokserką z sercem, czarnymi rurkami. Na ramiona zarzuciłam skórzaną kurtkę, a na stopy wsunęłam buty na szpilce. Palec przyozdobiłam pierścionkiem z czarnym oczkiem, a nadgarstek bransoletką, do uszu włożyłam srebrne kolczyki. klik. Włosy rozczesałam i zaczesałam do tyłu. Poskręcane loki opadały bezwładnie na moje ramiona. Pomalowałam się lekko i byłam gotowa. Zeszłam na dół i zamarłam. Co to kurwa jest?- jak ty tu wszedłeś?
- Normalnie, przez drzwi- Louis wstał i podszedł do mnie- ładnie wyglądasz, a teraz chodź- złapał mnie za dłoń i wyprowadził z domu, które zamknęłam na klucz. Wsiedliśmy do nissana Skyline klik. Jezu to auto jest boskie. Kiedyś takie miałam, ale dałam je Kai’ owi i się nim rozwalił. Przeżył, a później eh szkoda słów, zresztą teraz nie pora na takie historie. – wiesz gdzie cie zabieram?
- Ptaszki ćwierkały, że masz wyścig
- Kim są twoje ptaszki?- uniósł pytająco brwi i się lekko uśmiechnął.
- Matty
- To ten twój chłopak?- teraz to się skrzywił.
- Nie, mój przyjaciel. Podoba mu się Cami. Nie ważne zresztą- machnęłam na to ręką.
- Aha- mruknął, a później jechaliśmy dalej w ciszy. Chłopak zajechał na podziemny parking. Było tutaj pełno ludzi. Chodziły dziewczyny w kusych szortach, topach i butach na bardzo cieniutkiej szpileczce. Wyglądały jak tanie lafiryndy, które każdemu dają dupy. Szatyn zatrzymał auto i wysiedliśmy. Podszedł i znowu złapał mnie za dłoń. Pochylił się troche- bolą cie jeszcze te żebra- szepnął na ucho. Czy on się martwi? Uśmiechnęłam się.
- Troszke, martwisz się?
- Może- podeszliśmy do Zayna, Liama i jakiś dwóch blondynek. – siema
- Hejka Katie- przytulił mnie Zayn, a potem Liam. – to nasze przyjaciółki Izzy i Nikki- wskazał na dwie dziewczyny- a to Katie, ta dziewczyna co ją Louis potrącił i ma połamane żebra
- Serio?- uniosłam brwi, na co on wzruszył ramionami z chytrym uśmieszkiem.
- No, no, no – odwróciłam głowę tak jak reszta, gdy usłyszeliśmy teatralne klaśnięcia, gdy jakiś zły… no wiecie co chodzi. Przed nami stał jakiś blondas.- witam Tommo- powiedział z pogardą w głosie. Każdego zlustrował od góry do dołu, a jego wzrok zatrzymał się na mnie. – a ty jesteś…
- Poza twoim zasięgiem- mruknęłam pod nosem, ale to usłyszał i gdyby nie Louis, który zasłonił mnie swoim ciałem już byłabym przyparta do ściany i grożono by mi, czym bym się zbytnio nie przejęła.
- Tkniesz ją to cie zabije- zagroził mu Tomlinson, na co on tylko zacisnął dłonie w pięści i zabijał mnie wzrokiem.
- Jeszcze się z tobą policzę- pokazał na mnie palcem, a później poszli z Louisem każdy do swojego samochodu. Nikki stanęła przed dwoma autami i wywijała rękoma. Najpierw w lewo, wskazała na czarnowłosą dziewczynę, która powiedziała: ‘do startu’, później w prawo pokazując na szatynkę: ‘gotowi?’. Następnie uniosła swoje ręce do góry, a potem opuściła je krzycząc:’ start’. Samochody ruszyły z zawrotną prędkością. Później poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę w stronę starej windy. Tym ktośkiem okazał się być Malik. Na wysoko zawieszonym monitorze był pokazany cały wyścig. Na każdym z zakrętów wykonywali drift. Po kilku minutach auto Louisa było już na mecie, a za nim blondasek. Tommo wysiadł i szedł w naszym kierunku kiedy rzuciła się na niego jakaś blondynka z przytulasami. Odepchnął ją od siebie, na co zachichotałam. Podszedł do nas i przybił z każdym żółwika. Ku mojemu zdziwieniu pocałował mnie w policzek.
- I jak podobało ci się?- pokiwałam potwierdzająco głową z lekkim uśmiechem. Podobało to mało powiedziane. Od śmierci Kai’ a nie byłam na żadnych wyścigach. To jeden z najlepszych wieczorów w moim życiu. Jestem mu wdzięczna za to, że mnie tu zabrał. Sama bym się nie odważyła. Przypomniał mi się mój pierwszy wyścig. To nieziemskie uczucie. – to się cieszę- objął mnie ramieniem- odwieźć cie, czy idziesz jeszcze do nas?
- Mi to obojętne
- To jedziemy do mnie- prowadził mnie w stronę samochodu. Wsiedliśmy i jechaliśmy do niego, do domu. – opowiedz mi o tym chłopaku ze zdjęcia, w twoim pokoju
- To trudne- zatrzymał wóz i spojrzał na mnie. Następnie umieścił swoją dłoń na moim udzie.
- Mi przecież możesz powiedzieć
- To Kai, został zabity. To tyle cała historia.
- Tęsknisz za nim?
- Loui ja go kochałam całym sercem. Możemy już jechać?- przytaknął i ponowie uruchomił silnik. Cała trasa zajęła niecałe 10 minut, przez które nie zamieniliśmy ze sobą słowa. Zatrzymał się przed domem, w którym miałam już okazję być. Tommo zajechał do garażu, w którym stały przeróżne samochody sportowe. Każde ulepszone, ale nie tak idealnie jak moje. Wysiadł, a później otworzył drzwi z mojej strony i pomógł mi wysiąść. Weszliśmy przez garaż do środka domu. Usadowiliśmy się w salonie, na sofie. Usiadłam wykładając nogi na szklany stolik. Loui oparł swoją głowę o moje uda i tempo gapił się w sufit. – opowiedz mi o sobie- powiedzieliśmy w tym samym momencie, na co zareagowaliśmy śmiechem. Streściłam mu większą część mojego życia oczywiście pomijając to czym się obecnie zajmuję i sprawy Vexy, czyli królowej wyścigów. Pytał o błahostki, czyli takie coś jak ulubiony kolor, film, piosenka, wykonawca, danie i tym podobne. Później on odpowiadał na te same pytania. Podczas gdy on opowiadał mi o wyścigach i jak został mistrzem ja bawiłam się jego włosami. Drzwi się otworzyły, a stanęli w nich przyjaciele Louisa.
- On ci pozwolił dotknąć włosów?!- zdziwiła się Bella- ostatnim razem, kiedy ja chciałam to zrobić dostałam po łapach- skrzyżowała ręce na piersi i przyglądała nam się.
- Czuj się zaszczycona- szatyn powiedział lekko zachrypniętym głosem, na co się zaśmiałam.
- Wiesz Katie kogoś mi przypominasz – zaczęła Nikki, a ja z nerwów zagryzłam wargę. Nie chcę, żeby ktoś z tego miasta wiedział kim jestem, a raczej byłam. Miałam tu zacząć od początku, miałam mieć nowy start. – tylko nie mogę sobie przypomnieć.
- Odwieziesz mnie już do domu?
- Nie możesz spać tutaj?- ziewnął.
- To może ja cię odwiozę?- zaproponował Malik.
- Okay- uniosłam głowę Louisa i wstałam, a następnie ruszyłam w stronę drzwi razem z Zaynem. Wyjechał z garażu niebieskim Nissanem Maxima klik Jechał nieco wolniej od Louisa, ale wciąż szybko. Z Malikiem jechało się inaczej, całą drogę przegadaliśmy. Mulat jest bardzo miły i sympatyczny. Podczas całej drogi do mojego domu śmialiśmy się w najlepsze, dlatego też nie zauważyliśmy kiedy byliśmy już na miejscu. Wysiadłam z samochodu i podziękowałam mu za podwózkę.
- Katie?- zawołał gdy już miałam wchodzić do domu. Odwróciłam głowę i popatrzyłam na niego- dobranoc- z uśmiechem na ustach mu pomachałam. Chłopak odjechał, a ja weszłam do domu.
- Gdzie byłaś?- przede mną jak duch pojawiła się Cami.
- A ty co bawisz się w moją matkę?
- Miałaś odpoczywać
- I odpoczywałam, dobranoc- wyminęłam ją i poszłam do siebie. Przebrałam się w krótkie dresowe szorty oraz błękitną bokserkę. Włosy rozczesałam i położyłam się do łóżka. Niestety nie potrafiłam zasnąć. Nawet po tych tabletkach. Spięłam włosy w kucyk i zeszłam na dół. Z szafki wyjęłam szklankę, a z lodówki mleko. Wlałam białą ciecz do naczynia i wypiłam. Ubrałam moje adidasy i poszłam do garażu. Zabrałam się za to auto Sama…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz